Dlaczego nie kończymy gier?
Pozostałych dziewięciu finałowe sceny może zobaczyć jedynie na klipach w YouTube – twierdzi Keith Fuller, wieloletni pracownik koncernu Activision. Niezależny dziennikarz Blake Snow w obszernym artykule na łamach serwisu CNNTech zastanawia się, dlaczego coraz rzadziej kończymy gry i jaka czeka nas przyszłość.Czasy, kiedy gracze poświęcali ponad 300 godzin, aby wykonać wszystkie zadania w Baldur's Gate II odeszły w zapomnienie. Dzisiaj na ukończenie rozbudowanej kampanii trybu single-player potrzeba zwykle nie więcej niż 20 godzin, a zdaniem Snowa będzie jeszcze krócej...
Statystyka nie kłamie
Red Dead Redemption to w opinii wielu krytyków najlepsza gra 2010 roku. Dzieło deweloperów z firmy Rockstar Games powinno zapewnić graczom co najmniej 30 godzin zabawy. Problem w tym, że mało kto chce poświęcić tyle czasu na strzelanie do rewolwerowców z Dzikiego Zachodu. Z danych monitorującego aktywność w grach serwisu Raptr wynika, że na 23 miliony rozpoczętych kampanii w RDR finałową misję ukończyło zaledwie 10% grających. Dla porównania, statystyki portalu Backloggery wskazują, że tworzone tanim kosztem, proste i ultrakrótkie internetowe mini-gierki mają współczynnik ukończeń sięgający 85%.
Coraz mniej czasu
Jedną z głównych przyczyn spadającego zainteresowania rozbudowanym trybem kampanii single-player w grach jest wiek grających. Dziesięć lat temu statystyczny amerykański gracz miał niespełna 30 lat. Obecnie, według danych Entertainment Software Association, jest to 37 lat. Snow zauważa, że w tym wieku większość osób nie tylko prowadzi aktywne życie zawodowe, ale ma już rodziny i wychowuje dzieci. Ich czas jest więc mocno ograniczony. Na domiar złego dochodzą jeszcze różne dystraktory...
- Ilość elektronicznych rozpraszaczy jest większa niż kiedykolwiek przedtem. Ludzie potrzebują czasu, żeby sprawdzić Facebook, napisać post na Twitterze, wrzucić coś zabawnego na swój blog, zagrać na telefonie... no i w grę, którą zrobiłeś. Jeśli czują, że koniec jest daleki, po prostu mówią „nie mam na to czasu” i przestają grać – twierdzi Jeremy Airey z amerykańskiego oddziału firmy Konami.
Multiplayer wygrywa z singlem
Jakim grom wideo gracze poświęcają najwięcej czasu? Odpowiedź jest prosta – tym, które oferują dobry tryb wieloosobowy. Zdaniem Snowa „gracze mogą mówić, że lubią kampanie single-player z epickim rozmachem. Ale tak naprawdę, tym czego chcą najbardziej, jest sieciowy multiplayer”.
Kolejny raz ma to swoje potwierdzenie w statystykach serwisu Raptr. Średnia ilość czasu spędzanego w takich grach jak Call of Duty: Black Ops (średnia 67 godzin), Halo: Reach (43 godziny), a nawet Battlefield: Bad Company 2 (18 godzin) wydaje się poza zasięgiem tytułów oferujących rozbudowane kampanie trybu single-player.
- Znam wielu ludzi, którzy kupują najświeższe strzelaniny i nawet nie mają zamiaru rozpoczynać gry w single-playerze – przekonuje Keith Fuller, były pracownik koncernu Activision.
Kampanie są kosztowne
Argumentem przemawiającym na niekorzyść rozbudowanych kampanii dla jednego gracza są również koszty. Fuller wylicza, że stworzenie wysokiej jakości 6-godzinnego „singla” to dla 100-osobowego zespołu deweloperskiego około 2 lata pracy i koszt rzędu 24 milionów dolarów. Znalezienie wydawcy, który zdecydowałby się zainwestować w 20-30 godzinną kampanię single-player graniczy więc z cudem. Zwłaszcza, jeśli sami gracze nie są tym szczególnie zainteresowani.
- Obecnie bardziej niż kiedykolwiek firmy mają świadomość tego, gdzie i w jaki sposób ich gry są użytkowane, a także czego oczekują gracze. W rezultacie mniejszą uwagę zwracają na tryb single-player, któremu grający poświęcają mniej czasu, energii i zainteresowania – twierdzi Scott Steinberg, szef działu gier wideo w firmie consultingowej TechSavvy.
Krótka przyszłość grania
Zdaniem autora artykułu w CNNTech, przyszłość jednoosobowego grania to coraz krótsze kampanie, co jednak powinno przełożyć się na wyższy odsetek graczy docierających do końcowych napisów.
- Wiele gier osiąga w tej chwili współczynniki ukończenia na poziomie 40-50% dzięki 10-godzinnym kampaniom trybu single-player, w miejsce do niedawna 20-30 godzinnych. Oczywiście, ma to swoje dobre i złe strony, zależnie na co patrzeć. Jest lepiej niż było, ale to nadal oznacza, że ponad połowa zawartości w grach nie jest właściwie doceniana – uważa John Lee, wiceprezes ds. marketingu w serwisie Raptr.
Co ciekawe, amerykańcy miłośnicy gier nie wydają się zaniepokojeni coraz krótszymi kampaniami single-player.
- Róbcie gry warte mojego czasu i pieniędzy, a będę zadowolony. Mimo wszystko 10 godzin czegoś niesamowitego jest lepsze niż 20 godzin nudy – puentuje Casey Willis, zapalony gracz z Atlanty.
Źródło:
"Olek" - GRY-OnLine 2012-02-07 13:52:41